„Podobnie jak większość ludzi, nawet nie pomyślałem o opiekowaniu się kimś, dopóki u mojego ojca nie zdiagnozowano raka” – takimi słowami wypowiedzianymi przez Bradleya Coopera, aktora, reżysera i producenta, rozpoczyna się amerykański dokument „Caregiving”, który miał swoją premierę pod koniec lipca. Cooper był pomysłodawcą tego filmowego projektu oraz pełnił funkcję producenta wykonawczego.
Tym, co zainspirowało hollywoodzkiego filmowca do podjęcia tematu opieki nad osobami przewlekle i terminalnie chorymi, starszymi, zdanymi na pomoc i łaskę innych, były osobiste doświadczenia wyniesione z okresu, gdy jego ojciec chorował na raka płuc. Charles Cooper zmarł w styczniu 2011 r., a przez ostatnie miesiące życia zajmował się nim syn, który w tamtym czasie - by spędzić z ukochanym rodzicem ostatnie miesiące jego życia i opiekować się nim w najtrudniejszym momencie choroby - zrobił sobie przerwę od pracy.
Przejmujący jest fragment, w którym gwiazdor, którego znamy z wielkiego ekranu i czerwonego dywanu, opowiada o tym, jak dużym wyzwaniem – przede wszystkim psychicznym - były dla niego czynności higieniczne, np. kąpiele ojca. Jednak Bradley Cooper nie pozuje tu na żadnego bohatera, a tylko stawia siebie pośród milionów Amerykanek i Amerykanów, którzy każdego dnia wykonują prace opiekuńcze. Sam przekonał się, jak wielkim obciążeniem jest taka praca, jak przemilczany jest to temat. Jak bardzo państwo amerykańskie w tym obszarze niedomaga. Oraz jak wielka jest skala problemu.
Z badania przeprowadzonego w 2023 r. przez Paraprofessional Healthcare Institute, organizację non-profit z siedzibą w Nowym Jorku, która działa na rzecz poprawy długoterminowych usług i wsparcia dla osób starszych i osób z niepełnosprawnościami, wynika, że w Stanach Zjednoczonych jest około 5 milionów płatnych opiekunów, a średnia pensja w tej profesji wynosi zaledwie 23 700 USD rocznie (w tym samym roku średnia pensja dla wszystkich zawodów w USA wynosiła 48 060 USD). Ponadto szacuje się, że nawet 105 milionów dorosłych Amerykanek i Amerykanów, czyli około jednej trzeciej populacji kraju oraz 5,4 miliona dzieci i nastolatków świadczy nieodpłatne usługi opiekuńcze na rzecz członków rodziny. To niewidzialna armia ludzi. I taką armię ma każdy kraj.
W filmie „Caregiving” poznajemy historie kilku opiekunek i opiekunów, wśród których są zarówno profesjonaliści świadczący swoją pracę odpłatnie, jak i nieopłacani opiekunowie zajmujący się bliskimi. Jedni i drudzy ponoszą ogromne koszty fizyczne i psychiczne tej pracy. Tak jak pierwsi są słabo opłacani, tak drudzy są zostawieni sami sobie i często zmuszeni do życia na granicy ubóstwa – szczególnie jeśli opieka nad bliską osobą zmusza ich do pozostania w domu. Praca opiekuńcza jednych i drugich jest mało poważana, trud jest bagatelizowany. Nieodpłatnej opieki często w ogóle nie postrzega się w kategorii „praca”, myśli się o niej raczej jak o obowiązku czy zobowiązaniu.
Tymczasem w świetle tego, jak szybko starzeją się zachodnie społeczeństwa, temat opieki powinien być głównym tematem nie tylko dla sektorów zajmujących się polityką społeczną i zdrowiem publicznym, ale też dla światowych rządów. Te ostatnie mają jednak wciąż pilniejsze sprawy. Pytanie: jak długo można ignorować fakt, że starzejmy się w zawrotnym tempie i za chwilę gros społeczeństwa będzie wymagało opieki.
W Polsce również jest potrzebna publiczna dyskusja na ten temat, bo nasze państwo w tym obszarze również mocno niedomaga. A starzejemy się nie wolniej niż inne państwa Zachodu. Poza tym - nie ukrywajmy - nieodpłatna praca opiekuńcza to w Polsce wciąż temat tabu. Politykom wydaje się, że będzie wygodniej i taniej, jeśli problem zamknie się w czterech ścianach i zrzuci się go na barki rodziny. I tu nasywa się kolejne pytanie: jakie będą koszty długofalowe?
Przyglądam się bacznie tematowi pracy opiekuńczej od pewnego czasu i podobnie, jak było w przypadku Bradley Coopera, zdałam sobie sprawę z problemu, dopiero gdy zapukał do drzwi mojej rodziny. Sama nie jestem opiekunką, ale w rolę opiekunów weszły bardzo bliskie mi osoby i jedno mogę powiedzieć z całą pewnością – koszty takiej opieki są ogromne. Opiekunowie zaniedbują własne życie, relacje, ale co gorsza – własne zdrowie. Niedosypiają, żyją w permanentnym stresie, przechodzą kryzysy psychiczne. Jestem przekonana, że większość takich osób na koniec sama będzie wymagała opieki. Tworzy się więc błędne koło, np.: dorosłe dzieci zajmujące się swoimi starymi rodzicami, za chwilę staną się podopiecznymi własnych dzieci. Widziałam to już na własne oczy.
Jednym z najbardziej poruszających przykładów tego, jakie są koszty pracy opiekuńczej, jest tragiczna historia śmierci aktora Gene'a Hackmana i pianistki Betsy Arakawy. Ciała małżonków znaleziono w ich posiadłości 26 lutego 2025 r., a okoliczności ich śmierci nie od początku były jasne. Z czasem okazało się, że cierpiący na chorobę Alzheimera aktor zmarł 17 lutego, a jego żona kilka dni wcześniej, prawdopodobnie 12 lutego. Bezpośrednią przyczyną śmierci Betsy Arakawy był hantawirus – choroba przenoszona przez odchody gryzoni. Kobieta miała poczuć się źle i z ustaleń wynika, że próbowała umówić się na wizytę w klinice, wizytę jednak odwołała, bo była odpowiedzialna za męża i nie chciała go zostawić samego w domu. W końcu wirus musiał ją osłabić do tego stopnia, że nie była w stanie nawet wezwać pomocy. Po jej śmierci mąż żył jeszcze kilka dni. Z powodu swej choroby zupełnie niesamodzielny, przez kolejne dni nie pił, nie jadł, nie przyjmował leków i - jak się można domyślić - zmarł w bardzo przykrych okolicznościach. W domu małżonków znaleziono także ciało ich zagłodzonego psa.
Opiekunowie są czasami „więźniami” swoich podopiecznych. Czują się za nich do tego stopnia odpowiedzialni, że zapominają o sobie. Konsekwencje bywają tragiczne. Historię Gene'a Hackmana i Betsy Arakawy opisały media na całym świecie, ale jestem przekonana, że podobnych historii jest więcej.
W ostatnim czasie bardzo dużo mówi się o AI, dyskutuje o tym, jakie profesje zanikną, jak sztuczna inteligencja już w perspektywie kilku lat wpłynie na rynek pracy i zmieni nasze życie.
Jedno jest jednak pewne – żadne algorytmy ani maszyny nie zastąpią człowieka w pracy opiekuńczej. Nakarmić, przewinąć, wykąpać, podać leki, czuwać. Dźwigać, czasami dziesiątki kilogramów. Wspierać, głaskać, pocieszać. Być obok. Kochać. To zrobi tylko człowiek. Bez mała każda i każdy z nas na jakimś etapie życia stanie się dla drugiej osoby opiekunem. Ale też wielu z nas na jakimś etapie życia - nie tylko dzieciństwa - będzie potrzebować opieki drugiej osoby. Praca opiekuńcza to działanie na rzecz dobra publicznego i całego społeczeństwa. I rządy państw muszą wspierać obywateli w tym obszarze.
Napisz do autorki: magdalena.karst-adamczyl@wyborcza.pl