A może my już jesteśmy takie stare, że mówimy o świecie nieistniejącym? Bo jak patrzę na niektórych dwudziestolatków niewydarzonych, to się nie dziwię, że jest kryzys związków.
Wiesz, ja bym nie krakała i nie wieszczyła upadku związków, rodzin, dzieci. Sama natura o to zadbała, że ludzie zawsze będą się szczerze zakochiwać i poszukiwać drugiej połówki. I mieć potrzebę to sankcjonować też (przynajmniej część). Wiadomo, że jakaś część malkontentów pójdzie w racjonalizacje "kwaśnych cytryn", ale to jakby nigdy nie odwróci biegu rzeki jaką jest miłość i jej konsekwencje