Wyścig o polskie tory
Starsi miłośnicy podróży koleją doskonale pamiętają słynny pociąg kursujący z Warszawy do Zakopanego. Podróż „rzeźnią” – jak go określano – była prawdziwym wyzwaniem. Wciśnięcie się do pociągu graniczyło z cudem. Jechało się wszędzie gdzie się dało: na korytarzach, w przejściach miedzy wagonami, w toaletach. Potem codzienne, bezpośrednie połączenie ze stolicą Tatr zlikwidowano. Polacy odwrócili się od kolei, postawili na własne auta. Po okresie kryzysu kolej wróciła do łask. Pojawiły się nowoczesne składy, szybkie pociągi – do Krakowa, Katowic, Gdańska, Poznania – jadą z Warszawy właściwie co godzinę. Polacy na nowo odkryli kolej – na niektóre połączenia trudno jest kupić i tak drogie bilety. Ma być lepiej. I wcale nie dlatego, że polskie spółki kolejowe wyczuły biznes. Na tory wjechała zagraniczna konkurencja. Z elastycznymi taryfami, darmowymi przekąskami, tańszymi biletami. Zaczyna się wojna o pasażera.