Po co Polakom inteligencja (ale nie sztuczna)
Jedna z ciotek mojej mamy, nauczycielka, po przejściu na emeryturę przeprowadziła się z południa Polski do podwarszawskich Lasek i tam w zakładzie dla ociemniałych uczyła dzieci języka polskiego. Inna, przyrodniczka, latami angażowała się w harcerstwo i niestrudzenie opiekowała się rodzinną kolekcją góralskiej sztuki ludowej formalnie przekazaną Muzeum Tatrzańskiemu. Obie, traktujące jako oczywistość wykorzystanie na rzecz innych swoich talentów i wykształcenia, były dla mamy ważnym punktem odniesienia. Sporo mi o tym opowiadała.
Czy tacy ludzie zniknęli? Albo czy jest ich dziś tak mało, by mówić o zniknięciu polskiej inteligencji? I dlaczego tak się stało? Pisze o tym w tekście otwierającym numer Daria Chibner. Polecam zwłaszcza jej wspomnienie szoku podczas pewnego seansu filmowego – dużo mówi o tym, dlaczego słowo „inteligent” przestało się w Polsce dobrze kojarzyć.
O tym, że to pojęcie jest jednym z najważniejszych w historii Polski, przekonuje w wywiadzie filozof Wawrzyniec Rymkiewicz. Jednocześnie przyznaje, że sam ma kłopot z tym, by określać się mianem inteligenta, z powodu „sposobu, w jaki dzisiaj używa się tego słowa”. Nie będę ukrywał, że z niektórymi jego tezami się nie zgadzam (zwłaszcza tymi o 1989 roku, który ze zwycięstwa przemienił się w klęskę), ale z pełnym przekonaniem oddaję wywiad z nim w Państwa ręce. Czytelnicy „Plusa Minusa” – ciekawi różnych poglądów, otwarci na argumenty – są dla mnie najlepszym dowodem na to, że przynajmniej część dawnej inteligencji przetrwała.
Nie bez powodu numer jej poświęcony zaplanowaliśmy tuż przed 11 listopada. Jest w nim też tekst wprost odnoszący się do kwestii niepodległości. Co warto ocalić z polskiej pamięci? Autorka Estera Flieger udziela odpowiedzi całkiem nieoczywistej – zachęcam do sprawdzenia.
Mamy też trochę polityki krajowej – Piotr Zaremba pisze o wykraczających poza partyjne ramy dylematach Karola Nawrockiego, a felietonistka Kataryna o polowaniu na „miękiszona” (domyślają się Państwo, o kogo chodzi?) – i sporo światowej. Piszemy o coraz bardziej dziwacznych zachowaniach Donalda Trumpa (o tym w felietonach Ireny Lasoty i Bogusława Chraboty) czy o przebudowie systemu władzy w Rosji i o tym, jak Putin zamienia rosyjskie dzieci w żołnierzy reżimu. To może ułatwia wczucie się w sytuację Mołdawian niecierpliwie wypatrujących Europy w obawie przed utknięciem w zasięgu wpływów Moskwy. Pisze o tym w felietonie Michał Szułdrzyński. Nam, już przywykłym do bycia częścią Zachodu, może to przypomnieć, z czyich łapsk pozwolił nam się wyrwać ów rok 1989.
Nie mogło zabraknąć recenzji najgorętszego dziś tytułu: serialu „Heweliusz”, ale miłośnicy kultury znajdą też w tym numerze arcyciekawą opowieść Małgorzaty Piwowar o polskich kolekcjonerach sztuki oraz Marka Oramusa o wznawianych powieściach Stanisława Lema, do których sam pisarz czuł... odrazę.
W redakcji „Plusa Minusa” na pewno nie czujemy odrazy do gier planszowych. Wręcz przeciwnie. Tym razem w swojej stałej rubryce Daria Chibner poleca „genialną w swej prostocie” grę, w której walczymy o władzę nad rzymskim imperium. Być jak Juliusz Cezar? Chyba nawet dawny inteligent mógłby ulec takiej pokusie.