Newsletter Nauka i Zdrowie

Piątek, 14 listopada 2025

Kasper Kalinowski
redaktor działu Nauka, Klimat i Zdrowie

Wypoczynek na łonie natury wiąże się z wieloma korzyściami. Nie musimy nawet spędzać czasu aktywnie.

Setki badań podkreślają zbawienną rolę przebywania na łonie natury w regulowaniu emocji i zwiększaniu subiektywnego dobrostanu. Większość z nich koncentrowała się głównie na aktywności fizycznej lub roli wrażeń wzrokowych (np. na dekorowaniu wnętrz mieszkań i biur roślinami). Na ogół pomijano rolę doświadczeń słuchowych.

A szum wody, wiatr czy śpiew ptaków również mogą wpływać na emocje i fizjologię człowieka.

Sytuację zmienia praca opublikowana na łamach „Applied Psychology: Health and Well-Being".

Śpiew ptaków koi nerwy

Badanie objęło blisko 190 osób. Za pomocą standardowych kwestionariuszy oceniono ich pod kątem objawów depresji. Następnie połowa została przypisana do grupy, której zadanie polegało na słuchaniu śpiewu ptaków, a druga połowa do grupy mającej ćwiczyć świadome oddychanie (technika polegająca na koncentracji na oddechu, aby zredukować stres i poprawić samopoczucie).

Po odnotowaniu stanu emocjonalnego i fizjologicznego (aktywność serca mierzono za pomocą EKG), uczestnicy przeszli fazę wywoływania smutku, podczas której oglądali smutne nagrania.

Co się okazało?

Zarówno śpiew ptaków, jak i świadome oddychanie sprawiły, że badani deklarowali znaczny wzrost przyjemnych odczuć, spadek intensywności doświadczanych emocji i przywrócenie poczucia kontroli.

Pojawiły się jednak subtelne różnice. Ćwiczenie świadomego oddychania spowodowało nieco większą poprawę w zakresie emocji w porównaniu ze śpiewem ptaków. Uczestnicy, którzy praktykowali świadome oddychanie, byli również bardziej skłonni do wybierania pozytywnych określeń do opisania własnych emocji.

Dane fizjologiczne ujawniły kolejną warstwę złożoności. W przypadku osób bez objawów depresji praktyka świadomego oddychania była skuteczniejsza w stabilizowaniu krótkotrwałych wahań tętna. Jednak w przypadku osób z objawami depresji to słuchanie śpiewu ptaków okazało się skuteczniejsze i wywołało bardziej wyraźny efekt, stabilizując tętno badanych.

Podobne wyniki uzyskano w innym badaniu, w którym naukowcy podzielili grupę zdrowych psychicznie mieszczuchów na dwie drużyny. Jednej kazali spacerować wzdłuż zakorkowanej i zasmrodzonej arterii dużego miasta, druga miała się wybrać na krótką wycieczkę wśród drzew i krzewów. Potem sprawdzano, jak wszystkie te osoby przeżywają emocje. 

Leśni spacerowicze mieli o wiele mniejszą chęć na czarnowidztwo niż miastowi.
Obejrzane w rezonansie magnetycznym mózgi tych pierwszych wykazywały dużo mniejszą aktywność w obszarze kory przedczołowej, gdzie rodzi się autorefleksja.

Natura leczy, miasto krzywdzi

Już w 1984 r. Edward Wilson ukuł termin „biofilia", definiując ją jako wrodzoną, biologiczną tendencję do skupiania się na życiu i umiłowanie naturalnego rytmu życia. Tysiące badań wykazało, że spędzanie wolnego czasu na łonie natury redukuje stres i łagodzi objawy depresji.  

Życie w oderwaniu od przyrody przyczynia się natomiast do:
  • depresji,
  • bezsenności,
  • zaburzeń gospodarki węglowodanowej,
  • zaburzeń gospodarki hormonalnej,
  • rozwoju chorób immunologicznych.

To w oderwaniu od przyrody psychiatrzy upatrują dziś plagi zaburzeń psychicznych. Także wśród dzieci, które spędzają zdecydowanie mniej czasu na zewnątrz niż dawniej. Specjaliści od medycyny snu uważają, że to jedna z przyczyn bezsenności, kardiolodzy – że nadciśnienia (spowodowanego przez przewlekły stres), a diabetolodzy – że zaburzeń gospodarki węglowodanowej.

Miejska zieleń ma wartość wykraczającą daleko poza jej estetyczne piękno i biologiczne znaczenie dla środowiska.

Zauważono również, że obecność drzew i krzewów wokół nas wiąże się z mniejszą śmiertelnością z powodu chorób układu oddechowego, a ryzyko hospitalizacji z powodu chorób serca i udaru mózgu jest niższe wśród dorosłych, którzy mieszkają w zielonych dzielnicach.

Wystarczy poświęcić dwie godziny tygodniowo, nawet w kilku krótkich "turach", na kontakt z naturą, żeby być w wyraźnie lepszej formie. Co ważne, zbawienny wpływ przyrody dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn, a także osób w każdym wieku.

Efekt ujawnia się bardzo wcześnie. Nancy Wells, psycholog z Cornell University, zauważyła, że dzieci skupiają się lepiej, jeśli za oknem widzą zieleń - ogród, pole czy las. Podobnie zresztą jak studenci w akademiku - nauka przychodzi im łatwiej w pokojach z oknami wychodzącymi na park niż w tych, z których widać budynki albo drogi.

Zbliżonych odkryć dokonał C. Kenneth Tanner z University of Georgia.
Przeanalizował wyniki testów ponad 10 tys. uczniów klas piątych.

Zauważył, że to, czy okno klasy wychodziło na otwartą przestrzeń, czy dawało przynajmniej 50-metrową perspektywę i czy krajobraz za oknem był naturalny - przekładało się na ich osiągnięcia z matematyki i bogactwo słownictwa. Efekt ten nie zależał od takich zmiennych jak wykształcenie rodziców czy zaangażowanie nauczyciela.

Biofilię dobrze oddaje pomysł Japońskiej Agencji Leśnictwa z 1982 r. W trosce o dobrostan obywateli i wzrost przypadków chorób cywilizacyjnych zaleciła shinrin-yoku. Czyli „kąpiele leśne".

W 2018 r. lekarze z Wysp Szetlandzkich zaczęli przepisywać tzw. zielone recepty. Oprócz leków zalecają pacjentom piesze wędrówki, obserwację ptaków i spacery po plaży wzdłuż Atlantyku.

Ptaki, co prawda, wrócą do śpiewania dopiero wiosną, ale zimą możemy im rozsypywać ziarno i patrzeć, jak jedzą. To też daje radość.

NAUKOWCY DONOSZĄ

Psycholożka: Badam jak miłość traktowana jest w kulturach niezachodnich
Miłość to skomplikowane uczucie. Badam, jak traktujemy ją w społeczeństwach niezachodnich i jakie zmiany wprowadził internet.
CZYTAJ WIĘCEJ

SEZON NA...

NIE MIESZAJ...

PORADNIK

PRAWDA CZY MIT

Czy zęby należą do układu pokarmowego czy kostnego?
Zęby i kości mogą wydawać się podobne, ale tak naprawdę więcej je różni niż łączy.
CZYTAJ WIĘCEJ

PODCAST ZDROWA ROZMOWA