Premier zastawia pułapkę na opozycję, a polscy piłkarze się cieszą
Były już drony wlatujące w polską przestrzeń powietrzną od strony Rosji, wcześniej płonęły hale magazynowe i handlowe. Teraz wysadzenie torów kolejowych. I wreszcie atak na polskiego ambasadora w Petersburgu, który właśnie potwierdził resort spraw zagranicznych. Do tego trzeba wrzucić fakt, że małżeństwo rosyjskich szpiegów tuż przed aresztowaniem otrzymało w naszym kraju status uchodźców. Skala rosyjskich działań wymierzonych w Polskę jest ogromna. A tymczasem nasi politycy miast łączyć siły wzajemnie oskarżają się o niepodejmowanie działań, nie przekazywanie sobie istotnych informacji i pozwalają na harce prorosyjskiej partii Grzegorza Brauna, która osiąga w sondażach prawie 6 proc. co daje jej miejsce w parlamencie. Premier co prawda proponuje zawieszenie broni, ale to raczej pułapka zastawiona na opozycję i prezydenta.
Ale dość biadolenia. W barażach o mistrzostwa świata 2026 zagramy u siebie z Albanią. Przeciwnik teoretycznie słabszy, ale ostatnio przegraliśmy w Tiranie 0:2. Posadę po tym meczu stracił Fernando Santos. Zakładamy jednak optymistycznie, że damy radę. Potem może być nieco gorzej, bo w kolejnym spotkaniu zagramy albo z Ukrainą, albo ze Szwecją. Ale nie ma się co martwić na zapas…
Odnotujmy jeszcze sukces watykańskiej dyplomacji, której zabiegi przyczyniły się do tego, że dwaj aresztowani przez reżim Łukaszenki księża (Henryk Okołotowicz i Andrzej Juchniewicz) zostali wypuszczeni przez białoruskiego satrapę na wolność. Księdza Okołotowicza służby zatrzymały w listopadzie 2023 r. pod zarzutem „zdrady państwa”. Przetrzymywanego w areszcie KGB duchownego oskarżono o „działalność szpiegowską na rzecz Polski i Watykanu”. Reżimowy sąd skazał go w grudniu ubiegłego roku na 11 lat łagru. Drugiego z duchownych skazano zaś na 13 lat więzienia. Niestety nie jest znany los polskiego karmelity Grzegorza Gawła, którego zatrzymano na Białorusi we wrześniu tego roku i oskarżyły o szpiegostwo.