Gdy zachorowałam na raka, od razu zaczęłam myśleć, co w życiu źle zrobiłam. Niewłaściwie się odżywiałam, to na pewno. Żyłam w ciągłym stresie – praca redaktorki plus los samotnej matki. Uprawiałam za mało sportu. A może używałam nie takich kosmetyków? Albo za mało suplementów? A może coś jeszcze?
Nawet jeśli sama starałam się po pewnym czasie o tym nie myśleć, spotkałam wiele osób, które ze smutkiem na mnie patrzyły, po czym wysyłały do różnych ludzi, którzy
zajmują się leczeniem pozasystemowym: masaż gwoździami, jod w dużych dawkach zamiast leków, bioprądy zamiast radioterapii. Bo na pewno zaniedbałam ponad miarę aurę i energię, skoro coś takiego mnie spotkało.
Raka jako karę za niewłaściwy styl życia doskonale opisała Susan Sontag w eseju „Choroba jako metafora", podobnie jak gruźlicę (kara za namiętności) i AIDS (kara za niewłaściwie uprawiany seks). Na tę książkę powołuje się
Karolina Wigura w rozmowie z Natalią Waloch, opowiadając o swojej endometriozie. Ta choroba z kolei nazywana jest chorobą menedżerek i pracoholiczek. – Mamy tu do czynienia z karą za próżność, jaka spada na kobiety, które chciały być takie jak mężczyźni – mówi Natalia Waloch.
– To oczywiście nie ma żadnego sensu, bo na endo chorują kobiety wszystkich zawodów – odpowiada Karolina Wigura. – To czyste przeniesienie stereotypu o wiedźmie wraz ze wszystkimi ocenami, jakie się wystawia kobietom, które pragną iść do góry.
Wydaje mi się, że mit choroby jako kary to nie tylko chęć pognębienia osoby chorej i zdystansowania się od jej losu. Cierpienie znacznie łatwiej znieść, jeśli nadamy mu sens. Może to być właśnie wiara w naszą winę czy zaniedbanie albo np. w wyższy porządek.
„Potrzebujemy sensu, żeby funkcjonować wartościowo" – mówi Wigura, która sama swojej endometriozie nadała wiele sensów. Po pierwsze, opowiedziała o niej w swojej książce. Po drugie, wypełnia misję profilaktyczną, bo dzięki jej opowieści wzrośnie świadomość wśród cierpiących na tę chorobę, a może też wśród lekarzy (przypomnę, że diagnozowanie endometriozy w Polsce trwa nieraz i dwadzieścia lat). A wzrost świadomości może przyczynić się do szybszych diagnoz i skuteczniejszego leczenia.
Jeszcze jeden ważny sens, nadany chorobie przez autorkę „Endo", to relacje z innymi. „Jeśli ja mam endo, ty masz coś innego, a nasza koleżanka jeszcze coś innego, przez co cierpi, to skoro tylko w ciemności światło, to po prostu dbajmy o relacje z ludźmi, których kochamy, bądźmy w tym razem. Sensem tej ciemności jest miłość".
Taka myśl jest bardzo krzepiąca. Nie tylko w chorobie.
Katarzyna Pawłowska, wicenaczelna "Wysokich Obcasów"