Po co Putin wkłada mundur
Rosyjski dyktator w mundurze. A wokół jego dowódcy - aktorzy mało wyrafinowanego spektaklu. Sztorcowani, na wyścigi zapewniający o sukcesach „specjalnej operacji wojskowej” i zajmowaniu kolejnych ukraińskich miejscowości, co jest nieprawdą. Po co to wszystko? Kto jest odbiorcą tej maskarady? Oczywiście – rosyjski lud, który po raz kolejny może zobaczyć dobrego cara w akcji.
Ale jest też inny adresat. Donald Trump, który jak pisze Rusłan Szoszyn „nie będzie wnikał w szczegóły sytuacji wokół Pokrowska czy Kupiańska. Ma natomiast odnieść wrażenie, że jeżeli Ukraina nie zgodzi się na przyjęcie niewygodnych dla siebie warunków pokoju, to już w najbliższym czasie może stracić np. Zaporoże czy Dniepr”. I jak twierdzi publicysta „amerykański prezydent to kupuje, sądząc po wypowiedziach przedstawicieli Białego Domu na temat wojny rosyjsko-ukraińskiej z ostatnich tygodni i wywieranej na Kijów presji”.
Czy większej przenikliwości niż u Trumpa można spodziewać się po politykach PiS? Oni też odczytali pewien przekaz po swojemu, tym razem przekaz Donalda Tuska. Premier zadeklarował, że w razie dalszej bezczynności Niemiec, Polska sama wypłaci zadośćuczynienie żyjącym ofiarom niemieckich zbrodni. „Problem w tym – analizuje Andrzej Bartkiewicz - że w PiS politycy przestają słuchać, gdy usłyszą słowo Niemcy, zwłaszcza z ust Donalda Tuska. Wtedy partia Jarosława Kaczyńskiego wchodzi w tryb „Czterej pancerni i pies”, gotowa podjąć natychmiast retoryczną ofensywę na Berlin i Koalicję Obywatelską oraz premiera, uznawanych za ekspozyturę Niemiec w Polsce”. Tryb „Czterej pancerni i pies” znów się włączył, politycy PiS odsądzają Tuska oraz Niemcy od czci i wiary. Pod pewnymi względami światowa polityka nie różni się od lokalnej. Każdy słyszy to, co chce.