Nadchodzi era imperialnej rywalizacji i siły
Dzisiaj szczególnie polecam Państwu okładkowy tekst w najnowszym „Plusie Minusie”. Jędrzej Bielecki opisuje w nim rywalizację między trzema mocarstwami – USA, Rosją i Chinami – które dążą do budowy własnych stref wpływów, co prowadzi do napięć i konfliktów. Autor przedstawia upadek amerykańskiej dominacji, która po zimnej wojnie wydawała się niekwestionowana, lecz obecnie jest podważana przez imperialne ambicje Władimira Putina i Xi Jinpinga.
Donald Trump, zamiast kontynuować tradycyjną rolę USA jako obrońcy demokracji, przyjmuje postawę bardziej zbliżoną do polityki Rosji. Chiny odchodzą od wcześniejszej polityki współpracy gospodarczej z Zachodem i otwarcie dążą do pozycji światowego imperium. Świat zmierza ku erze imperialnej rywalizacji, w której liczy się siła, a nie wartości demokratyczne czy prawo międzynarodowe.
Jakby na dowód nadchodzących zmian, które jeszcze niedawno wydawały się nie do pomyślenia, republikanie dążą do wycofania Stanów Zjednoczonych z Organizacji Narodów Zjednoczonych. Senator Mike Lee oraz inni republikańscy politycy argumentują, że ONZ nie wspiera amerykańskich interesów i działa na korzyść autorytarnych reżimów. Ich zdaniem ONZ podważa politykę „America First”, a Stany Zjednoczone nie powinny finansować organizacji, która nie zapobiega globalnym kryzysom.
Jednocześnie trwają spekulacje na temat ewentualnego spotkania prezydenta USA Donalda Trumpa z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Takie spotkanie oznaczałoby wyciągnięcie Putina z izolacji, na którą był dotychczas „skazany”. Sekretarz stanu Marco Rubio zaznaczył, że warunkiem spotkania jest możliwość dokonania postępu w kierunku zakończenia wojny w Ukrainie. Rubio podkreślił, że obecnie prowadzone są jedynie rozmowy wstępne mające na celu ustalenie, czy Rosja rzeczywiście jest zainteresowana pokojem.