– Jest coś, na co czujesz się stara? – spytała mnie Marta Majchrzak, psycholożka społeczna, gdy rozmawiałyśmy z nią i z Ewą Świątkowską z pracowni badawczej Herstories o dojrzałych Polkach. W pierwszej chwili chciałam dziarsko oświadczyć, że nie ma niczego takiego, przecież jestem wolna od ocen, spełniania oczekiwań, nie obchodzą mnie kompletnie osądy innych.
Ale zaczęłam się sobie przyglądać. I przypomniało mi się: ostatnio nie założyłam bardzo krótkiej spódnicy, bo uznałam, że to już nie dla mnie. Złapałam się na tym, że zbyt głośno zaśmiałam się w tramwaju, gdy rozmawiałam z koleżanką – pomyślałam, że przecież nie jestem nastolatką. Podobają mi się w drogerii gwiazdki plasterki, które dziewczyny przyklejają sobie na twarz na zmiany skórne. Ale przecież jestem przed pięćdziesiątką, jak bym wyglądała? I co by pomyślał mój dorosły już syn, który spotkałby mnie na ulicy z kolegami?
Ciężko uwolnić się od oczekiwań społecznych. Ciężko wejść w drugą połowę życia bez wdrukowanych wcześniej przekonań. Dlatego podziwiam odwagę Marty, która mówi w naszej rozmowie wprost: „Jestem za stara na przejmowanie się opinią innych ludzi. Zwłaszcza obcych i nieżyczliwych. Nie mam na to siły, szkoda moich emocji". To podejście nie jest odosobnione: według badań, które przeprowadziła pracownia Herstories, dojrzałe Polki mają dosyć społecznej presji. Na co czują się za stare? Na zły seks, nieodpowiednich ludzi, toksyczne relacje, powierzchowne znajomości. Chcą czerpać z życia. I chcą o nim mówić.
Anna Dziewit-Meller, autorka podcastu „Druga połowa", wyznaje: „Będąc osobą po czterdziestce, dużo silniej stoję na własnych nogach, wyraźniej słyszę swój głos. Jest to związane z nabytym przez lata doświadczeniem, pewnością siebie, która pojawia się z wiekiem. Młodzi ludzie z natury są niepewni. My, starsi, już trochę przeżyliśmy i paradoksalnie jest nam dzięki temu łatwiej. Jeszcze dużo możemy, ale już nie wszystko musimy. W głowie robi się luźniej".
O drugiej połowie życia opowiadają w „WOE" także Dorota Szelągowska, nasza okładkowa bohaterka (nie ma na tej okładce grama makijażu, wszystko starła do zdjęcia!) Katarzyna Bosacka, dziennikarka, i Agata Romaniuk, reporterka, pisarka. Wszystkiego, co mówią, słucham zachłannie. I biorę do siebie.
Ostatnio wychodziłam na imprezę i chciałam założyć tiulową, różową spódnicę. Zaczęłam się jednak zastanawiać, czy to dla mnie. I przypomniało mi się, że w podstawówce podbierałam ubrania mamy. Mama nigdy niczego nie skrytykowała, ale sąsiadki już tak: kiedyś usłyszałam od „cioci", że wyglądam jak „stara malutka". Dziś pewnie powiedziałaby coś równie okropnego: 47 lat na karku, a spódnica jak u koleżanki syna.
Nagle zdałam sobie sprawę, że kiedy stoję przed lustrem, ciągle słyszę te sąsiadki. Wyprosiłam je. I przetańczyłam w tej spódnicy pół nocy.