Triumfalizm, szampan i bąbelki
W PiS-ie triumfują. Karol Nawrocki przebojem wszedł do światowej polityki i odniósł w Waszyngtonie niezwykły sukces. Przyjął go Donald Trump, docenił i pobłogosławił jego politycznej przyszłości. I to w niecały miesiąc po inauguracji. Potem był Rzym, spotkanie z premier Meloni i wizyta u papieża. Pęd politycznej karuzeli tak szybki, że można dostać zawrotu głowy. Niektórzy dostali, stąd ten triumfalizm: szampan, bąbelki i sztuczne ognie!
Ale ostrożnie z tym triumfalizmem. Triumfalizm to pułapka, bo wyłącza zdrowy krytycyzm. Pozwala zapomnieć, że wszystko, jak moneta, ma dwie strony, awers i rewers. Awers to bez wątpienia lepsze relacje i gwarancje Waszyngtonu dla Warszawy. Rewers to przekonanie Trumpa i jego akolitów, że Nawrocki stanie się europejskim ambasadorem ruchu MAGA. Jego ważnym ogniwem na ścieżce Trumpa do budowy własnej międzynarodówki.
I pytanie: a co, jeśli Trump wasn't right about everything? Co, jeśli interes Polski nagle rozejdzie się z interesami Stanów Zjednoczonych? Czy prezydent Nawrocki nie stanie się aby czyimś zakładnikiem? I jakie koszty poniesie, jeśli będzie musiał w starciu ze swoim szefem z MAGA bronić polskich interesów? Tego nie wiemy, bo to rzecz jasna na razie hipotetyczna przyszłość.
Ale co jeśli? Cóż, rozsądek podpowiada, że interesy dwóch różnych krajów nigdy nie są tożsame. A historia uczy, że nigdy jako Polska nie wychodziliśmy dobrze na zależności od którejś z wielkich stolic. Póki więc Ameryka stoi naprzeciw Rosji, wszystko gra. Ale co będzie za chwilę, jak ci na Kremlu dogadają się z tymi w Białym Domu? Czy ktoś nas nie poświęci? Ot, takie strachy w chwilę po historycznym spotkaniu. Czytajcie RP.pl. Czytajcie „Rzeczpospolitą”. Wszystko wyjaśnimy. Bogusław Chrabota.