"Zapomniałam" - to takie nowe "Kocham cię". Słyszę to o poranku na żywo, godzinę później przez telefon, jak moje samobieżne już dziecko dzwoni zapytać, w jakiej sali ma pierwszą lekcję, czytam w sms ("Wzięłaś pieniądze dla korepetytorki?", "Zapomniałam").
Któregoś dnia, zirytowana, wyliczyłam córce te wszystkie "zapomniałam" z uwzględnieniem środka przekazu. Bo ileż razy można "zapomnieć" powiesić mokry ręcznik, ile razy można "zapomnieć" kupić sobie samej długopis czy korektor?
"Zapomniałam" słyszę nawet wtedy, gdy pytam (niepoprawnie językowo): "Ile jeszcze czasu potrzebujesz posiedzieć w telefonie?". Cisza. Pytam zatem ponownie. Odpowiedź: "Zapomniałam" (rzadziej: "Nie słyszałam", co przyjmuję z większym zrozumieniem, bo przynajmniej trzyma się logiki).
"Zapomniałam" jest jak odpowiedź wytrych, pasuje niemalże do każdego pytania. No i jest to odpowiedź genialna w swej prostocie. Przecież jeśli ktoś zapomniał, to nie miał złej intencji. Zapominanie dzieje się bez udziału woli. Nie zrobiło się czegoś nie dlatego, że się nie chciało. Chciało, ale zapomniało. Z tej odpowiedzi wręcz bije szczerość. Przecież zamiast "Zapomniałam kupić" mogłoby paść "Nie mówiłaś, że mam kupić". Albo, co gorsza, można polecieć Grzesiem, co wrzucał list cioci do skrzynki ("Ja miałbym kłamać? Niemożliwe, proszę cioci!").
W krótkim "Zapomniałam" mieści się i rachunek sumienia, i żal za grzechy. Nie ma tylko mocnego postanowienia poprawy.