W stawie taplają się lobbyści, taplają się też politycy, krzycząc "a teraz uregulujemy muł". A później się okazuje, że jakoś muł ich pochłania. Bo jest szczerozłoty, wart dziesiątki miliardów złotych. Mieszanie w stawie to
jedno z najbardziej niebezpiecznych i najtrudniejszych zajęć w naszym kraju.
Tak zaczyna swój tekst Piotr Miączyński. A potem jest tylko gorzej. Branża, która nigdy nie przegrywa, obecnie toczy trzy potyczki. Trudno grać na trzech frontach? Nie, jeśli jest się i tak o krok do przodu. Branża ("staw") już wie, że zarobi na zupełnie nowym produkcie ("herbatkach"), zanim rząd się zorientuje, o co chodzi.
O słabości, choć w innym wymiarze, pisze także Andrzej Kublik.
Politycy w Europie znów muszą się niepokoić o bezpieczeństwo międzynarodowej infrastruktury, ułożonej na dnie Morza Bałtyckiego. Uszkodzono kable telekomunikacyjne między Finlandią i Niemcami oraz Litwą i Szwecją. - Te kable krzyżują się na obszarze około 10 km kw., przecinają się. A ponieważ oba zostały uszkodzone, jest jasne, że nie chodzi o przypadkowe zrzucenie kotwicy przez statek, ale dzieje się coś poważniejszego - słychać komentarze. Podejrzani?
Na razie słychać o "wojnie hybrydowej prowadzonej przez napastliwych graczy".
Jako napastliwe niewątpliwie zostało zinterpretowane zatwierdzenie przez Moskwę nowej doktryny nuklearnej. Zadrżały nawet rynki.
Warszawska giełda traciła 3 proc., inne europejskie też zniżkowały, choć mniej.
I cóż z tego, że nie wszyscy analitycy łączą spadki na giełdach z działaniami Rosji. Niepewny świat łatwo rozchwiać.