Dzień 1001, czyli wojna nerwów
Starszym Polakom liczba 1001 kojarzy się ze sklepami „1001 drobiazgów”, czyli pradziadkami dzisiejszych hipermarketów narzędziowo-budowlanych. Od środy jednak skojarzenie jest inne, złowróżbne. Oto w 1001 dniu pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę trwa wojna nerwów pełna obaw, że w odwecie za użycie przez Ukraińców amerykańskich rakiet ATACMS w głębi rosyjskiego terytorium Kreml odpowie zmasowanym atakiem.
W obawie przed nim Ambasada USA w Kijowie zamknęła tymczasowo swoje podwoje, a za nią ambasady kilku innych krajów zachodnich. Gdy piszę te słowa wojna nerwów trwa nadal – dzień wcześniej Putin podpisał wszak nową doktrynę użycia broni nuklearnej - ale zmasowanego ataku brak. I oby nie było. Władze Ukrainy nazwały groźby Kremla „atakiem psychologicznym” i wezwały obywateli Ukrainy do niepanikowania.
Użycie amerykańskich pocisków ATACMS w głębi Rosji zrobiło natomiast piorunujące wrażenie na inwestorach na giełdzie w Moskwie. Jej osuwający się od miesięcy po równi pochyłej indeks MOEX stracił we wtorek na wartości 3,3 proc., a w środę do g. 16.30 naszego czasu kolejne 1,17 proc.
W niepewnych czasach zwykle w górę idzie złoto. Tak się dzieje i tym razem. Co prawda po pobiciu na przełomie października i listopada rekordu wszech czasów 2790 dol. za uncję jego notowania nieco odreagowały, ale od tygodnia znów idą w górę. Analitycy prognozują na przyszły roku kolejny rekord 2900 dol., a nawet 3000 dol. za uncję.